piątek, 28 listopada 2014

Sterta ambicji i dwie sterty książek

Czwartek, 1:07. Pogrążone w marazmie centrum rozległego miasta. Ostatni, międzynarodowy gość pobliskiego hotelu wykrzyczał coś na głos, zwymiotował i zniknął za rogiem. Obrotne panie z agencji na piątym piętrze skończyły na dzisiaj już swą działalność. I dobrze - w końcu nastały odpowiednie warunki. 
Biurko, ledowa lampka rzucająca zimne światło na coraz mniej wyraźne litery, kalkulator. Dwie trzysta siedemdziesiąte piąte. Jeszcze tylko dwie strony i zasłużona przerwa. Aż dwie, kolejna godzina i nieustanna gonitwa surrealistycznych projekcji.
Koncentracja? Owszem - 9 lat temu na lekcji matematyki. Od tamtej pory tylko postępująca erozja ogniskowania świadomości. Tysiące haseł, setki wzorów, tydzień? Nie ma problemu. Nie takie rzeczy się robiło. Mówią, że w 6 dni poczyniono faktyczność.

Nieprawda. Nie oszukuj się. Niemożliwe jest niemożliwym, już nie teraz.