Obecnie wiele miejsca w poradnikach zdrowotnych poświęca się
chorobom cywilizacyjnym takim jak cukrzyca, choroba wrzodowa, czy hemoroidy. I
słusznie. Zapewne każdy z nas zetknął się kiedykolwiek z podobnymi schorzeniami
lub przynajmniej zna kogoś, kto widział kiedyś kogoś, kto cierpiał bądź cierpi
na takowe. Ale prawda jest taka, że tyle wiemy o naszych dolegliwościach, ile
mówi się o nich w środkach masowego przekazu lub dowiemy się od naszego
zmęczonego lekarza sypiącego z rękawa niezmiennymi przez dekady odstępstwami od
pełni zdrowia. Czy ktoś z Was usłyszał kiedyś, że cierpi na prokrastynację? Jeśli
nie, to nie ma w tym niczego dziwnego, skoro nawet wszystkowiedzący wujek Google
podczas pisania tego tekstu bezceremonialnie podkreśla ten wyraz sugerując błąd
językowy. Czym zatem jest prokrastynacja? Według internetowych źródeł przypadłość
ta polega na patologicznym wręcz odwlekaniu czynności, na których prokrastynator
powinien się skupić w danej chwili, na rzecz zajęć bardziej przyjemnych lub
mniej kłopotliwych. Ludzie „wyposażeni”
w zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD – przyp. ja) po
zbyt powierzchownym zaznajomieniu się z tematem mogliby mylnie nazwać tę uciążliwą
chorobę lenistwem bądź też, co gorsza, brakiem ambicji. Zapowiadam wszem i
wobec, że przeciwko tak płytkiemu spojrzeniu na współczesne problemy znakomitej
części mieszkańców trzeciej planety od Słońca, będę stanowczo oponował. Mam
prawo – jestem przewlekle chory.